niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 20.

*Oczami Harry'ego*
Kiedy Cass powiedziała, że jestem Nicole chłopakiem, nie powiem zdziwiłem się, ale nie pogardzę jakby częściej mnie tak nazywali. Razem z Cass weszliśmy do gabinetu lekarza, usiedliśmy się na przeciwko niego.
-No więc...-zaczął lekarz/
-No więc co ? Proszę przejść do rzeczy-odparła zdenerwowana Cass i znowu zaczęła szlochać. Chwyciłem ją za dłoń i mocno ścisnąłem pozwolić jej się uspokoić. Kiedy się uspokoiła lekarz zaczął mówić.
-Dziewczyna jest pod wpływem narkotyków.
-Co ? Jakim cudem ?-zapytałem bardzo zdziwiony.
-Czy ona się ocknie ?-zapytała Cass.
-Na razie jest w śpiączce, nie wiadomo kiedy się obudzi. Także może być tak, że kiedy będziecie do niej mówić możliwe, że ona będzie słyszała, lecz wam nie odpowie...
-To wszystko ?-zapytałem.
-Tak...
-A czy możemy się z nią spotkać ?-zapytała Cass.
-Tak, tak pielęgniarka was wpuści i zostawi na parę minut z dziewczyną.
-Dziękujemy-powiedziała Cass i ruszyła w stronę wyjścia.
Wyszliśmy i ruszyliśmy przed pokój gdzie leżała Niki. Przez drogę myślałem dlaczego Cass nie jest zdziwiona, że ona była, jest pod wpływem narkotyków. Ona chyba coś wie.. Doszliśmy przed salę i Cass zanim weszła chowała głowę w dłonie i chyba myślała. Po chwili weszła i zniknęła za drzwiami.
-Co jej jest -zapytał Niall.
-Jest...je-jest pod wpływem narkotyków.-powiedziałem
-Co ??-wszyscy prócz Louis'a spojrzeli na mnie.
-Lou, Ty coś wiesz prawda ?-zapytałem podchodząc do niego.
-Tak...razem z Cass ją śledziliśmy i Ben...Ben jej dosypał jakiegoś proszku do picia, kiedy ona wyszła do łazienki. Potem kiedy wyszli ich zgubiliśmy....
-I nie zareagowaliście ?-zapytałem.
-Nie...bo nie wiedzieliśmy czy ona czasami się nie zgodziła, skąd mogliśmy wiedzieć to ?
-I zostawiliście to od tak ?
-Zrobiłem zdjęcia.-powiedział i wyjął telefon by je pokazać.
Faktycznie na zdjęciach jest widoczne, że coś jej dosypuje do soku. Po chwili wyszła Cass. Była cała zapłakana i powiedziała, że chce jechać do domu. Lou z nią pojechał a my zostaliśmy. Po chwili już ich nie było i zostaliśmy sami. Chłopaki paczką weszli do niej a ja sam zostałem przed pokojem myśląc co mogę jej powiedzieć.. Po długim czasie wyszli i powiedziałem, żeby nie czekali ja dojadę do niech do domu. Jak kazałem tak zrobili. Jeszcze chwilę czekałem przed pokojem i wszedłem. Zobaczyłem ją..była cała blada i nie okazywała żadnych uczuć. Podszedłem do niej

*Oczami Nicole*
Usłyszałam kroki wychodzące i zamykające drzwi. Nie mogłam otworzyć oczu, chciałam coś powiedzieć, lecz to tez nie wyszło. Po chwili usłyszałam jak ktoś wchodzi. Chyba do mnie podchodzi i siada. Chwyta moją rękę i delikatnie ją masuje.
-Jakim cudem ? Jakim cudem  w Twoim organizmie wykryto narkotyki ?-powiedział za chrypniętym głosem. Od razu się spostrzegłam iż to jest Harry.
-Jesteś w szpitalu....nie wiem co powiedzieć więc nic nie będę mówił-powiedział i położył się obok mnie. Leżał tak chwilę nadal ujmując moją dłoń w swoich i usłyszałam jak ktoś wchodzi i pospiesza chłopaka. Chciałam wydobyć z siebie jakieś dźwięki, otworzyć oczy czy go objąć, wtulić się w niego...,ale bez skutku.
-Przyszłą tutaj pielęhniarka i prosiła abym zaraz wyszedł...Przyjdę do Ciebie jutro...w każdy dzień będę do Ciebie przychodził jak będziesz tutaj leżeć. Wiedz, że...
I weszła pielęgniarka prosząc o wyjście z pomieszczenia. Poczułam tylko jego gorące usta na moim czole i wyszedł. Nastała długa, niekończąca się cisza..

*oczami Cassie*
Po długich na mowach Louis'a, zgodziłam się żeby dzisiaj u nich spać. Jednak musieliśmy wjechać do domu cioci po moje ciuchy. Kiedy weszłam ciocia spokojnie siedziała na kanapie z Conor'em.
-Hej-powiedziałam.
-Boże Cassie co się stało ?-zapytała z troską a ja się rozpłakałam.
Po chwili mnie przytuliła. Jednak nie umiałam nic z siebie wydusić dlatego wyręczył mnie Louis.
-No bo .nie wiem jak to powiedzieć-zaczął Louis jednak widziałam ,że jest mu ciężko.
-Nicole jest w szpitalu- odparłam.
Ciocia odsunęła mnie od siebie i spojrzała na mnie. Po chwili widziałam jak łza spływa po jej policzku.
-Co jej się stało ?-zapytała kiedy usiadła na kanapę.
-Miała w sobie narkotyki bo chłopak jej ich dosypał. Mamy zdjęcia ja i Louis to widzieliśmy.
-I nie zrobiłaś nic z tym ?
-A co miałam zrobić ?! Jak ona wgl nie wiedziała ,że ją śledzę.
-Dobrze, już dobrze. Pojadę do niej teraz i zobaczę co z nią. Niestety nie mogę przesunąć żadnych koncertów i trasy która będzie za 3 dni. Wywiadów....-zaczęła wymieniać.
-Spokojnie ciociu, poradzimy sobie. Uwierz.
-Wiem . Wiem ,że ty jesteś kochaną siostrą.
-A ciociu mogę nocować dzisiaj u chłopaków bo ktoś się uparł-spojrzałam na Louis'a.
-Jasne, możesz ale jutro idziesz ze mną do Niki.
-Jasne. O 13.00 może być?
-Tak. To idź po ciuchy .
Szybko pobiegłam do pokoju po ciuchy i potrzebne rzeczy. Po 20 minutach już byłam na dole. Chłopaka zabrał ode mnie torbę chociaż nie musiał. Po 30 minutach byliśmy u nich w domu.  Pokazali mi mój pokój gdzie zostawiłam torbę. Od razu zabrano mnie na dół i kazali coś zjeść. Nie chciałam ale niestety z nimi kłócić się nie umiem. Zjadłam to co mi uszykowali i poszliśmy obejrzeć jakiś film. W połowie ktoś do mnie zadzwonił więc wyszłam na taras jednak nikt nie odpowiadał. Spojrzałam na ławkę i ujrzałam Malik'a. Podeszłam do niego i usiadłam.
-Jak się czujesz?-zapytał.
-Beznadziejnie. Gdybym go powstrzymała...
-Ej ... to nie twoja wina. A mu się dostanie nie dość ,że od policji to ode mnie też.
-Jak nie  moja !Zayn to jest moja bo ja jej nie upilnowałam.
-Nie zadręczaj się!
-Ale...
-Oj cicho bądź. Wszystko będzie dobrze, wybudzi się i będzie tak jak dawniej- zapewnił mnie Zayn.
Poczułam potrzebę ,żeby coś zrobić. Spojrzałam na Malik'a, który właśnie zapalał papierosa.
-O nie...o nie ..Nie możesz !
-Jednego tylko.
-Nie. Zgłupiałaś ! Ja mogę się truć ty nie !
-Czemu?!
-Bo nie.
-To nie odpowiedź.
-A wgl jak chcesz to się truj na mnie nie zwalaj-powiedział podając mi jednego.
-Dzięki- powiedziałam  a chłopak zapalił zapalniczkę. Po chwili czułam ten smak. Dawno tego nie czułam. Nikt nie wiedział ,że wcześniej paliłam ale to było takie od czasu do czasu. Chłopak już skończył i poszedł ja za to jeszcze paliłam. Jakoś nie śpieszyło mi się, jednak ktoś wyrwał mi go z ręki i wyrzucił spojrzałam na tego kogoś i był to Louis. Był chyba nie źle wkurzony , z tego mogłam wywnioskować po jego minie.
-Malik cię do tego cię namówił?
-Nie.
-Z własnej woli?
-Tak. A wgl co to przesłuchanie-wstałam z ławki.
-Tak.
-Po co ci to wgl wiedzieć.
-Bo chcę.
-To nie odpowiedź.
-A jak bym powiedział ,że martwię się o ciebie to byś przyjęła to jako odpowiedź- krzyczał, kiedy to usłyszałam stanęłam i obróciłam się w jego stronę.
-Co chcesz przez swoją wypowiedź mi przekazać co ?
-Sam nie wiem - mruknął po nosem jednak to usłyszałam.
-To czego ty oczekujesz?
-Mówię ci sam nie wiem - krzyknął-nie poznaje cię Cassie.
-Może nie poznajesz mnie, ponieważ moja siostra jest w szpitalu a ja nie wiem co ze sobą zrobić. A ty jeszcze musisz się na mnie wyżywać ...- nie dokończyłam bo znów zaczęłam płakać. Nienawidziłam tego uczucia, tego bólu ,że możesz stracić kogoś , chociaż ,że straciłaś aż dwie ważne osoby. Louis'owi chyba głupio się zrobiło bo przyszedł do mnie i mnie przytulił. Uwielbiałam się do niego przytulać.
-Przepraszam, nie powinienem- odparł przytulając mnie jeszcze bardziej.
-Ja też- odparłam ledwo bo jego uścisk był mocny- Louis bo mnie udusisz-kiedy to powiedziałam chłopak rozluźnił trochę uścisk i teraz było mi lepiej. Spojrzałam na telefon 00.00.
-Chodź idziemy do domu - powiedział i załapał mnie za rękę i prowadził do domu.
Kiedy weszłam pokierowałam się do swojego pokoju a potem do łazienki.Kiedy wszystko zrobiłam, zaniosłam ciuchy do pokoju a z telefonem zeszłam na dół po butelkę wody. Kiedy wróciłam zapomniałam które drzwi były moje więc weszłam do pierwszego lepszego , najwyżej źle trafię. Weszłam do pierwszego i ujrzałam Louis'a który miał iść już spać.
-Och sorry pomyliłam pokój.
-Hahha nie pomyliłaś.
-Jak to ? Przecież ty tu jesteś no i ...
-Haha na serio nie pomyliłaś. Szukałem cie ale ,że nie było ciebie to zostałem i czekam.
-Okej. Więc o co chodzi- zamknęłam drzwi i podeszłam do łóżka. Wodę postawiłam na stoliku tak samo telefon.
-Czemu dzisiaj paliłaś?
-Louis...
-Odpowiedź tylko .
-Nie wiem. Na serio nie wiem. Może dlatego ,że Niki jest w szpitalu a ja , nie umiem sobie z tym poradzić i temu odważyłam się zapalić.
-Był to twój pierwszy?
-Nie. Już wcześniej paliłam a raczej paliłam bo paliłam. Ale przestałam. Nie chciałam niszczyć organizmu-odparłam kiedy już leżałam w łóżku i przykrywałam się kołdrą.
-Nie będziesz już tego robiła okej ?
-Nie będę Louis, małym dzieckiem już nie jestem.
-No ja nie wiem młoda.
-Tomlinson !
-Co?
-Jesteś głupi czy coś?
-Coś!-odparł a ja zaczęłam się śmiać.
-Idę spać. Dobranoc- powiedziałam.
-Dobranoc- odparł i pocałował mnie  w czółko . Czułam jak moje poliki robią się cieplejsze. Po chwili Louis znikł za drzwiami mojego tymczasowego pokoju. Zamknęłam oczy i odpłynęłam do swojego magicznego, prostego i nigdy nie istniejącego świata.
______________________________________________________
Brawa dla nas ,że napisałyśmy rozdział ;)Przepraszamy za błędy. Mamy nadzieję ,że się spodoba rozdział i SKOMENTUJECIE !
Pozdrawiamy ;) i dziękujemy za 2 nominacje. Odpowiedzi pojawią się niedługo ;)

1 komentarz:

  1. No nareszcie rozdział .;d Śłitaśnie .- Weronika ;'*

    OdpowiedzUsuń